Po pierwsze – jeśli test absorpcji transdermalnej jodu nie jest miarodajny, to jak wobec tego możemy zbadać, na ile nasz organizm go potrzebuje, a na ile suplementacja tym pierwiastkiem jest zbyteczna. Po drugie – chyba nie wszystkie mity związane z jodem udało nam się rozwiać...
Zgadza się. Zacznijmy może jednak od części bardziej praktycznej, czyli od odpowiedzi na pytanie, jak zbadać zapotrzebowanie organizmu na jod. Testem, którego wiarygodność została wielokrotnie potwierdzona zarówno w badaniach, jak i w praktyce klinicznej dr Davida Brownsteina czy dr Abrahama Flechasa, jest test obciążenia jodem.
Niestety, a szkoda, bo pozwala wiele wyjaśnić i rozwiać wątpliwości. Wymaga jednak pewnej dozy śmiałości, biorąc pod uwagę oficjalne wytyczne dotyczące jodu.
Test obciążenia jodem musi być poprzedzony około trzymiesięcznym okresem suplementacji jodem i to w dawkach przekraczających 12,5 mg/dz, co przy rekomendowanych dziennych dawkach tego pierwiastka wynoszących 150 mcg/dz jest (dla większości) wyzwaniem trudnym do podjęcia.
To wynika ze specyfiki narządów jodo -zależnych, czyli tych, w których występuje symporter jodowo-sodowy. Specyfika ich polega na tym, że przy długo trwających niedoborach jodu zachowują się jak gąbka, która długo była pozbawiona kontaktu z wodą. Jeżeli włoży Pani taką gąbkę pod strumień wody to w pierwszym momencie woda, zamiast wchłaniać się w kompletnie wysuszoną gąbkę, będzie po niej spływać. Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia w przypadku organów jodo-zależnych – podaż jodu, po dłuższym okresie jego braku, kończy się w początkowej fazie tym, że praktycznie tyle jodu, ile podaliśmy, znajdziemy następnie w moczu. Wobec tego test przeprowadzony „na wejściu” pokazałby wynik fałszywie ujemny, czyli moglibyśmy wnioskować, że dana osoba nie wykazuje żadnych niedoborów jodu, co w żadnym stopniu nie odzwierciedlałoby rzeczywistości.
Jod ma swoich „rywali” należących do grupy tzw. halogenków, czyli pierwiastków należących do tej samej, siedemnastej, grupy układu okresowego pierwiastków. Wśród nich, oprócz fluoru czy chloru, najbardziej uciążliwy jest brom. A ponieważ w tym, co jemy, czym się otaczamy występuje w o wiele większej ilości niż jod – o wiele łatwiej jest mu związać się z receptorami symportera sodowo-jodowego, blokując jego funkcje oraz miejsce dla jodu. W konsekwencji podawany jod, „nie widząc dla siebie miejsca”, zostaje z organizmu wydalony wraz z moczem.
Wprowadzając stopniowe uzupełnianie niedoborów jodu. Bo właśnie jod jest w stanie niejako „odbić” swoje przyczółki w organizmie. Nie jest jednak w stanie uczynić tego ani gwałtowanie, ani w pojedynkę. Jest to proces wymagający czasu oraz równoczesnej podaży kilku innych mikroskładników, przede wszystkim selenu, bez którego ta operacja jest absolutnie niemożliwa. Przy tej okazji warto pamiętać, że zatrucie bromem albo usuwanie tego pierwiastka z organizmu wiąże się z identycznymi objawami, jak przy niedoczynności tarczycy, połączone jest z objawami dermatologicznymi czy bólami głowy. W żaden sposób nie świadczy to o rzekomej szkodliwości jodu u danego pacjenta, a, niestety, w ten właśnie sposób jest często interpretowane.
Tak. Jod, stopniowo wysycając tkanki (nie tylko gruczołu tarczycowego, ale i organów rozrodczych, ślinianek, skóry...) pozwala osiągnąć poziom, przy którym średnio wydala się około 90% przyjętej w dniu testu dawki. Badania w tym zakresie w Stanach Zjednoczonych obejmowały grupę ponad 4000 osób bez nadwagi. Uczestnicy przyjmowali dziennie po 50 mg jodu w postaci tabletek Iodoral wraz z towarzyszącym zestawem mikroskładników. Po tym czasie ich organizmy zatrzymywały średnio około 1,5 mg jodu. Celem tego typu suplementacji nie jest terapia konkretnej choroby, ale uzupełnienie w organizmie niedoborów tego niezwykle istotnego pierwiastka, aby doprowadzić do optymalizacji funkcjonowania organizmu w zakresie mentalnym oraz fizycznym. Wiąże się to z tak dobrym samopoczuciem ogólnym, że spora część uczestników badania potrafi określić optymalny poziom wysycenia bez wykonywania testu obciążenia. Z najczęściej pojawiających się pożądanych symptomów, w wypełnianej przez uczestników ankiecie, można było zauważyć: wyśmienite samopoczucie, brak tzw. mgły umysłowej, uczucie ciepła nawet w chłodnym otoczeniu, wzrost energii, potrzeba mniejszej ilości snu, domykanie większej ilości spraw w krótszym okresie, bardzo dobry wygląd skóry. Dla warunków powtarzalności badania we wszystkich przypadkach stosowany był ten sam preparat Iodoral zawierający jod oraz jodek potasu (można powiedzieć – płyn Lugola w tabletkach), w sumie 12,5 mg jodu w tabletce.
Po pierwsze - należy znaleźć laboratorium (nie musi być ściśle medyczne), które wykona badanie zawartości jodu w dobowej zbiórce moczu. Poszczególne laboratoria różnią się nieco procedurami technicznymi, dlatego należy postępować zgodnie z ich wytycznymi. Niemniej podstawowe zasady postępowania są wspólne dla wszystkich. A zatem:
Tak, tyle. W zależności od laboratorium w okresie kilku dni do 2 tygodni otrzymujemy wynik. Jeżeli ilość wydalonego z moczem jodu wynosi 90 i więcej % tzn., że nasze tkanki zostały wysycone jodem w stopniu wystarczającym. Co nie znaczy, że jodu, w zdecydowanie mniejszej ilości, przyjmować w dalszym ciągu nie należy.
Bez informacji co do poziomu jodu w organizmie, w przypadku zaburzeń pracy tarczycy, lekarz najczęściej przepisze hormony. Tymczasem wiemy, że konsekwencje niedoboru jodu dotyczą nie tylko tarczycy. I podanie tylko i wyłącznie hormonów nie rozwiązuje problemu i skutków niedoboru jodu i to począwszy od samej nawet tarczycy. Przyjmowanie hormonów pozwala cofnąć lub zabezpiecza przed hipertrofią komórek gruczołu tarczowego, nie zabezpiecza jednak przed ich hiperplazją, czyli procesem, który definitywnie, na przestrzeni kilku lat, może doprowadzić do rozwoju nowotworu. Istotną ciekawostką są również badania przeprowadzone przez dr Hintze i współpracowników. Pacjentów z wolem prostym podzielono na dwie grupy. Jedna otrzymywała 400 mcg jodu/dzień, druga hormon tarczycy T4 w ilości 150 mcg/ dzień. Przez 8 miesięcy podawano jedną lub drugą substancję, obserwacja prowadzona była jeszcze przez 4 miesiące po zakończeniu podaży. Okazało się, że o ile wpływ na zmniejszenie się wola w obu grupach był podobny, to już po 4 miesiącach od zaprzestania doświadczenia, w grupie osób, u których stosowano jod, tarczyca pozostawała w zakresie swoich normalnych rozmiarów, tymczasem w grupie osób przyjmujących hormon, po 4 miesiącach tarczyca powróciła do rozmiarów sprzed podaży, czyli pacjenci ponownie zmagali się z wolem. Kolejnymi tkankami absolutnie wymagającymi jodu do zachowania fizjologicznej równowagi i optymalnego funkcjonowania są np. tkanki narządów rozrodczych. I na nic zda się tutaj podawanie hormonów. Dr Thomas i współpracownicy wykazali korelację pomiędzy niedoborami jodu a występowaniem nowotworu piersi, endometrium i jajników w różnych rejonach geograficznych. Badania przeprowadzone na grupach kobiet w Irlandii wykazują u kobiet z nowotworem piersi średnią objętość tarczycy 20,4 ml, podczas gdy w grupie kobiet bez nowotworu średnia objętość wynosiła 12,9 ml. Kolejne badanie wykazało dwa razy większą częstotliwość występowania nowotworu piersi u kobiet przyjmujących tylko hormony tarczycy wobec grupy kobiet ich nie przyjmujących. „Występowalność” nowotworu piersi w grupie kobiet przyjmujących hormony tarczycy od co najmniej 15 lat wynosiła 19,5%, gdy tymczasem w grupie kobiet przyjmujących hormony od mniej niż 5 lat wynosiła 10%.
Owszem, i szkoda, rzec by można, że w dobie „marketingu profilaktyki” jedynym istotnym działaniem, do którego zachęca się kobiety jest mammografia. Kolejna ważna dla kobiet informacja dotyczy badań dr Flechasa i jest związana z występowaniem zależności pomiędzy niedoborami jodu a występowaniem PCOS, czyli zespołu policystycznych jajników u kobiet w grupie wiekowej 40-45 lat. Z kolei w przypadku PCOS istnieje korelacja ze zwiększoną zachorowalnością na raka jajników oraz nowotwory piersi. Z przeprowadzonych przez dr Flachasa badań wynika jeszcze co najmniej kilka niezwykle ważnych obserwacji. Otóż, jak mówiliśmy już powyżej, w tkankach wymagających jodu występuje symporter sodowo-jodowy (NIS). Ów symporter jest stymulowany oczywiście przez TSH, ale również oksytocynę, progesteron, prolaktynę, kwas retinowy (czyli witaminę A). Natomiast blokowany jest przez estradiol. Co wyjaśnia, dlaczego częstość występowania niedoczynności tarczycy, wola, guzków tarczycy jest o wiele większa u kobiet i wynosi w stosunku do mężczyzn 15:1.
O tym, „dlaczego”, nie będę się rozwodził. To rozległe zagadnienie, związane ze sposobem, w jaki działa tzw. systemowa służba zdrowia. Zamiast odpowiedzi polecę jedynie obejrzenie filmu, o którym już kilkakrotnie wspominałem: „Choroby na sprzedaż”. Tylko 45 min, a pozwala zobaczyć i zrozumieć „znacząco więcej i głębiej”. Zaś jeśli chodzi o „szerokie i zabezpieczające działanie” - w skrócie – zasadniczo odgrywają tutaj rolę dwa mechanizmy. Pierwszy to cała gama mechanizmów i konsekwencji wynikająca z uruchamiania całych łańcuchów reakcji w tkankach „jodo -zależnych”. Drugi – jod nie pozwala na niekontrolowany podział komórek, czyniąc również niemożliwą ich nieśmiertelność. Żeby zakończyć konkretnymi przykładami: w grupie pacjentek dr Flechasa przyjmujących regularnie jod nie odnotowano żadnego przypadku nowotworu piersi, a wśród pacjentek z PCOS przyjmujących 25 mg jodu/dzień po kilku miesiącach problem zostawał rozwiązany i powracała regularna miesiączka, w miejsce dotychczasowej 2-3 razy w roku.
Dla większości osób takim może się wydawać. Żeby jednak mogła się Pani oswoić z tymi „szokującymi” informacjami proponuję, aby na dzisiaj zakończyć temat, dając czas na refleksję oraz ewentualne „wdrożenia”.
Bardzo dziękuję i do kolejnego spotkania.
Redakcja czasopisma Harmonia.
Twoje Zdrowie,
Twoja odpowiedzialność.
Prenumerata: 728 457 165
Stoiska wystawiennicze: 503 447 471
Bilety na konferencje: 728 457 165
Reklama: 503 447 471
Redakcja: 728 457 165
[email protected]
[email protected]
www.harmoniatwojezdrowie.com
facebook.com/harmoniatwojezdrowie
Nagranie z konferencji „Czego Ci lekarz nie powie” 13.11.2021 z G2 Arena Jasionka k. Rzeszowa