O mitologii jodowo-skórnej

Dzień dobry, doktorze. W ostatnich kilku rozmowach poruszaliśmy tematy nieco mniej „organiczne”, że ujmę to w ten sposób. Czy dzisiaj moglibyśmy podjąć tematykę bliższą ciału…?

Dzień dobry. Oczywiście, możemy zrobić sobie małą przerwę w rozpoczętych dywagacjach i poruszyć temat „bliższy ciału”, jak Pani to określiła. Skoro bliższy ciału, to może skóra…?

Może być ciekawie. Ma Pan jakiś konkretny temat na myśli?

Myślę, że warto naświetlić pewne, bardzo częste, „wierzenia” związane z aplikacją transdermalną (czyli na-/ przezskórną) różnego typu (i w różnych celach) roztworów jodu.

To prawda, rzeczywiście, sama często słyszę o różnego rodzaju testach czy suplementacji. I ciekawa jestem, na ile jest to wiarygodne…

No właśnie. A nie ma potrzeby „ponownego odkrywania kontynentów”, zostało to już dokonane, wystarczy „pogrzebać” i przeczytać. Tyle tylko, że, jak to zazwyczaj z badaniami i odkryciami z zakresu biochemii czy medycyny bywa, zanim trafią one do świadomości ogółu społeczeństwa i zostaną praktycznie zastosowane mija najczęściej około 25–30 lat. W tym przypadku sprawa o tyle trudniejsza, że doświadczenia zostały przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, w dodatku w zakresie, który jest bardzo niepopularny, ujmując kwestię lapidarnie. A że były to lata 2000–2010, a zatem biorąc pod uwagę powyższe spostrzeżenie, dosyć świeżo, należy się spodziewać, że minie jeszcze nieco czasu nim owoce tych prac staną się powszechnie wiadome.

Kto podjął się tego zadania?

Były to badania, które stanowiły jedynie mały ułamek bardzo szerokiego zakresu, jakim jest jod i gospodarka jodowa organizmu oraz cała narosła wokół tego w ostatnich latach fobia pomieszana z mitologią, z wszystkimi tego, niestety niekorzystnymi, konsekwencjami. Dogłębnego przestudiowania i przebadania tego tematu podjęło się trzech lekarzy: dr Guy Abraham, dr David Brownstein oraz dr Jorge Flechas, każdy nieco bardziej w zakresie swojej dziedziny. To tematyka niezwykle ciekawa i szeroka, zapewne będziemy do niej wracać. Dzisiaj skupmy się może na wycinku dotyczącym owych „wierzeń” na temat aplikacji skórnej. Ten akurat zakres został przebadany przez dr. Guy Abrahama oraz dr. Millera.

Jakie konkretnie zagadnienia zostały przeanalizowane?

Po pierwsze – czy aplikacja transdermalna jodu w postaci płynu Lugola lub jodyny może zostać użyta jako test do określenia niedoborów jodu w organizmie i ewentualnie jaka byłaby wiarygodność takiego testu. Po drugie – czy suplementacja transdermalna jodu może być uznana za skuteczną metodę suplementacji tego pierwiastka. I po trzecie – ewentualnie jakie inne zastosowanie może mieć jod w postaci aplikacji dermalnej.

Bardzo konkretnie. Ciekawa jestem rezultatów, tym bardziej że rzeczywiście są to rozpowszechnione „wierzenia”.

Jeśli chodzi o „test niedoborów” (mający polegać na aplikacji roztworu jodu na dowolną okolicę skóry i obserwacji szybkości znikania zabarwienia) – niestety, nie jest w żadnym stopniu wiarygodna ocena niedoborów jodu w organizmie, i jako taki nie powinien być używany. Dzieje się tak ze względu na to, że zbyt wiele czynników ma wpływ na to, co dzieje się z jodem zaaplikowanym na skórę. I wchłanianie jest tylko jednym z wielu czynników przyczyniających się do zaniku żółto -pomarańczowego zabarwienia danej okolicy skóry. Do pozostałych, zaburzających zupełnie wiarygodność tego testu, należą: 1.Temperatura – przy 24o C już w pierwszej minucie po aplikacji 18–25% zaaplikowanej ilości po prostu wyparowuje… 2. Jeśli jod, z powodu substancji (w tym kosmetyków) zawartych w skórze, zostanie zredukowany do jodku, to kolor żółto-pomarańczowy po prostu zniknie, ponieważ jodek ma kolor biały. Aby zabezpieczyć przed tym zjawiskiem należałoby zastosować jakiś utleniacz, co komplikuje już metodologię. 3. Wraz ze wzrostem ciśnienia atmosferycznego wzrasta % jodu wyparowującego ze skóry, podobnie jak ma to miejsce przy wzroście temperatury. Dlatego zupełnie inaczej będzie przebiegał ów „test” w górach, gdzie kolor zniknie o wiele szybciej, a inaczej nad morzem. Z tych właśnie powodów jedynym wiarygodnym testem pozwalającym zbadać niedobór/ wysycenie organizmu jodem, jest test określania zawartości jodu w moczu po uprzednim wysycaniu organizmu tym pierwiastkiem.

A jak to wygląda, jeśli chodzi o możliwość suplementacji transdermalnej?

Jest to możliwe, ze sporymi jednak ograniczeniami, biorąc pod uwagę chociażby wymienione wyżej czynniki odgrywające rolę przy okazji testu. Generalnie rzecz ujmując, efektywność tego typu suplementacji wynosi jedynie 12%. Znaczy to tyle, że na 100 mg jodu zaaplikowanego transdermalnie do krwi trafi maksymalnie 12%… (badania zostały przeprowadzone na 44 królikach oraz 6 psach). W podsumowaniu badań podano następujące wnioski: 1. Wolny jod wchłania się przez nieuszkodzoną skórę. 2. W ciągu 3 dni od momentu aplikacji 88% jodu wyparowuje. 3. Najszybciej wyparowuje roztwór koloidalny jodu (zawierający I2), zaś najbardziej stabilny w tej formie suplementacji jest jod w postaci płynu Lugola. 4. Wraz ze wzrostem temperatury otoczenia wzrasta ilość wyparowanego jodu (przy 37 st. C jest to już aż 37% w ciągu pierwszej minuty). 5. Przy takiej aplikacji jod stanowi swego rodzaju depozyt w skórze, z którego organizm czerpie w ciągu kilku dni, co może stanowić ciekawą alternatywę, zwłaszcza przy aplikacji profilaktycznej. 6. Przy pomocy radiojodu przeprowadzono również bardzo ciekawe porównanie. Otóż jednej grupie osób (to badanie zostało przeprowadzone na grupie ochotników ludzkich) zaaplikowano 100 mg jodu doustnie, drugiej – 160 mg transdermalnie. Okazało się, że po 2 godz. poziom jodu był 10 razy wyższy u tych osób, u których podany został doustnie, w stosunku do osób z aplikacją transdermalną. Po kolejnych 6 i 24 godz. poziom jodu we krwi przy podaniu transdermalnym pozostawał stabilny w stosunku do pomiaru po 2 godz. U osób po podaniu doustnym powoli spadał, dochodząc do poziomu równemu 2-krotności poziomu po aplikacji transdermalnej po 24 godz.

Bardzo konkretnie i jednoznacznie. A czy możemy zastosować jeszcze do czegoś jod w formie transdermalnej?

Na pewno do zweryfikowania ewentualnej alergii. Dlatego zawsze przed aplikacją doustną należy przeprowadzić tak prosty zabieg, jak rozsmarowanie kilku kropli płynu Lugola w dowolnej okolicy na skórze i obserwować, czy nie pojawia się obrzęk, świąd, czy zaczerwienienie. Na zakończenie to ja pozwolę sobie zakończyć temat pytaniem. Dla większości osób jod = tarczyca. Wie Pani jaki odsetek jodu zgromadzonego w

Hmm…

No, nieco więcej, bo aż 20%.

Bardzo dziękuję za rozmowę, oraz… postawienie mnie w nieco niezręcznej sytuacji na zakończenie.

Więcej wiedzy na temat zdrowia zdobędziesz na konferencji pt. Czego Ci lekarz nie powie

Te artykuły zyskują na popularności

ten artykuł zgłosił klient, ma być w warto przeczytać

Dzień dobry. Oczywiście, możemy zrobić sobie małą przerwę w rozpoczętych dywagacjach i poruszyć temat „bliższy ciału”, jak Pani to określiła. Skoro bliższy ciału, to może skóra…?

Może być ciekawie. Ma Pan jakiś konkretny temat na myśli?

Myślę, że warto naświetlić pewne, bardzo częste, „wierzenia” związane z aplikacją transdermalną (czyli na-/ przezskórną) różnego typu (i w różnych celach) roztworów jodu.

To prawda, rzeczywiście, sama często słyszę o różnego rodzaju testach czy suplementacji. I ciekawa jestem, na ile jest to wiarygodne…

No właśnie. A nie ma potrzeby „ponownego odkrywania kontynentów”, zostało to już dokonane, wystarczy „pogrzebać” i przeczytać. Tyle tylko, że, jak to zazwyczaj z badaniami i odkryciami z zakresu biochemii czy medycyny bywa, zanim trafią one do świadomości ogółu społeczeństwa i zostaną praktycznie zastosowane mija najczęściej około 25–30 lat. W tym przypadku sprawa o tyle trudniejsza, że doświadczenia zostały przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, w dodatku w zakresie, który jest bardzo niepopularny, ujmując kwestię lapidarnie. A że były to lata 2000–2010, a zatem biorąc pod uwagę powyższe spostrzeżenie, dosyć świeżo, należy się spodziewać, że minie jeszcze nieco czasu nim owoce tych prac staną się powszechnie wiadome.

Kto podjął się tego zadania?

Były to badania, które stanowiły jedynie mały ułamek bardzo szerokiego zakresu, jakim jest jod i gospodarka jodowa organizmu oraz cała narosła wokół tego w ostatnich latach fobia pomieszana z mitologią, z wszystkimi tego, niestety niekorzystnymi, konsekwencjami. Dogłębnego przestudiowania i przebadania tego tematu podjęło się trzech lekarzy: dr Guy Abraham, dr David Brownstein oraz dr Jorge Flechas, każdy nieco bardziej w zakresie swojej dziedziny. To tematyka niezwykle ciekawa i szeroka, zapewne będziemy do niej wracać. Dzisiaj skupmy się może na wycinku dotyczącym owych „wierzeń” na temat aplikacji skórnej. Ten akurat zakres został przebadany przez dr. Guy Abrahama oraz dr. Millera.

Jakie konkretnie zagadnienia zostały przeanalizowane?

Po pierwsze – czy aplikacja transdermalna jodu w postaci płynu Lugola lub jodyny może zostać użyta jako test do określenia niedoborów jodu w organizmie i ewentualnie jaka byłaby wiarygodność takiego testu. Po drugie – czy suplementacja transdermalna jodu może być uznana za skuteczną metodę suplementacji tego pierwiastka. I po trzecie – ewentualnie jakie inne zastosowanie może mieć jod w postaci aplikacji dermalnej.

Bardzo konkretnie. Ciekawa jestem rezultatów, tym bardziej że rzeczywiście są to rozpowszechnione „wierzenia”.

Jeśli chodzi o „test niedoborów” (mający polegać na aplikacji roztworu jodu na dowolną okolicę skóry i obserwacji szybkości znikania zabarwienia) – niestety, nie jest w żadnym stopniu wiarygodna ocena niedoborów jodu w organizmie, i jako taki nie powinien być używany. Dzieje się tak ze względu na to, że zbyt wiele czynników ma wpływ na to, co dzieje się z jodem zaaplikowanym na skórę. I wchłanianie jest tylko jednym z wielu czynników przyczyniających się do zaniku żółto -pomarańczowego zabarwienia danej okolicy skóry. Do pozostałych, zaburzających zupełnie wiarygodność tego testu, należą: 1.Temperatura – przy 24o C już w pierwszej minucie po aplikacji 18–25% zaaplikowanej ilości po prostu wyparowuje… 2. Jeśli jod, z powodu substancji (w tym kosmetyków) zawartych w skórze, zostanie zredukowany do jodku, to kolor żółto-pomarańczowy po prostu zniknie, ponieważ jodek ma kolor biały. Aby zabezpieczyć przed tym zjawiskiem należałoby zastosować jakiś utleniacz, co komplikuje już metodologię. 3. Wraz ze wzrostem ciśnienia atmosferycznego wzrasta % jodu wyparowującego ze skóry, podobnie jak ma to miejsce przy wzroście temperatury. Dlatego zupełnie inaczej będzie przebiegał ów „test” w górach, gdzie kolor zniknie o wiele szybciej, a inaczej nad morzem. Z tych właśnie powodów jedynym wiarygodnym testem pozwalającym zbadać niedobór/ wysycenie organizmu jodem, jest test określania zawartości jodu w moczu po uprzednim wysycaniu organizmu tym pierwiastkiem.

A jak to wygląda, jeśli chodzi o możliwość suplementacji transdermalnej?

Jest to możliwe, ze sporymi jednak ograniczeniami, biorąc pod uwagę chociażby wymienione wyżej czynniki odgrywające rolę przy okazji testu. Generalnie rzecz ujmując, efektywność tego typu suplementacji wynosi jedynie 12%. Znaczy to tyle, że na 100 mg jodu zaaplikowanego transdermalnie do krwi trafi maksymalnie 12%… (badania zostały przeprowadzone na 44 królikach oraz 6 psach). W podsumowaniu badań podano następujące wnioski: 1. Wolny jod wchłania się przez nieuszkodzoną skórę. 2. W ciągu 3 dni od momentu aplikacji 88% jodu wyparowuje. 3. Najszybciej wyparowuje roztwór koloidalny jodu (zawierający I2), zaś najbardziej stabilny w tej formie suplementacji jest jod w postaci płynu Lugola. 4. Wraz ze wzrostem temperatury otoczenia wzrasta ilość wyparowanego jodu (przy 37 st. C jest to już aż 37% w ciągu pierwszej minuty). 5. Przy takiej aplikacji jod stanowi swego rodzaju depozyt w skórze, z którego organizm czerpie w ciągu kilku dni, co może stanowić ciekawą alternatywę, zwłaszcza przy aplikacji profilaktycznej. 6. Przy pomocy radiojodu przeprowadzono również bardzo ciekawe porównanie. Otóż jednej grupie osób (to badanie zostało przeprowadzone na grupie ochotników ludzkich) zaaplikowano 100 mg jodu doustnie, drugiej – 160 mg transdermalnie. Okazało się, że po 2 godz. poziom jodu był 10 razy wyższy u tych osób, u których podany został doustnie, w stosunku do osób z aplikacją transdermalną. Po kolejnych 6 i 24 godz. poziom jodu we krwi przy podaniu transdermalnym pozostawał stabilny w stosunku do pomiaru po 2 godz. U osób po podaniu doustnym powoli spadał, dochodząc do poziomu równemu 2-krotności poziomu po aplikacji transdermalnej po 24 godz.

Bardzo konkretnie i jednoznacznie. A czy możemy zastosować jeszcze do czegoś jod w formie transdermalnej?

Na pewno do zweryfikowania ewentualnej alergii. Dlatego zawsze przed aplikacją doustną należy przeprowadzić tak prosty zabieg, jak rozsmarowanie kilku kropli płynu Lugola w dowolnej okolicy na skórze i obserwować, czy nie pojawia się obrzęk, świąd, czy zaczerwienienie. Na zakończenie to ja pozwolę sobie zakończyć temat pytaniem. Dla większości osób jod = tarczyca. Wie Pani jaki odsetek jodu zgromadzonego w

Hmm…

No, nieco więcej, bo aż 20%.

Bardzo dziękuję za rozmowę, oraz… postawienie mnie w nieco niezręcznej sytuacji na zakończenie.

Więcej wiedzy na temat zdrowia zdobędziesz na konferencji pt. Czego Ci lekarz nie powie

Te artykuły zyskują na popularności

ten artykuł zgłosił klient, ma być w warto przeczytać

XV EDYCJA KONFERENCJI

GLIWICE / 20.04.2024

Więcej wiedzy na temat zdrowia zdobędziesz na konferencji Czego Ci lekarz nie powie.

Shopping Cart
Scroll to Top