„Nauka polega na podważaniu wszystkiego, co można podważyć, bo tylko dzięki temu można wykryć to, czego podważyć się nie da”. Prof. Tadeusz Kotarbiński, filozof, logik, etyk
„Po prostu nie można dłużej wierzyć w wiele opublikowanych badań klinicznych ani polegać na osądzie zaufanych lekarzy lub autorytatywnych rekomendacjach medycznych”. Marcia Angell, redaktor Naczelny „The New England Journal of Medicin”
Drodzy Czytelnicy,
Jest wreszcie uzasadnienie z Sądu Lekarskiego w Gdańsku, który zawiesił moje Prawo Wykonywania Zawodu (PWZ). Gratuluję wszystkim jego reżimowym członkom. Uczciwi lekarze przemówili. O tym za chwilę. Okręgowy sąd lekarski w Gdańsku prowadzi przeciwko mnie wiele spraw, które mnożą się jak grzyby po deszczu. Dzięki temu miałem okazję poznać metody stosowane przez owych zacnych lekarzy, stanowiących jego skład. Jak daleko są położone granice absurdu, które niewątpliwie wkrótce osiągną?
Tego nie wie nikt. Może to dopiero początek. Okręgowy Sąd Lekarski w Gdańsku w grudniu 2020 r. zawiesił moje Prawo Wykonywania Zawodu (PWZ), podważając moje suwerenne prawo do zaordynowania pacjentowi leku według mojego wyboru. Poszło o DMSO i H2O2. Gdybym postępował zgodnie z zaleceniami firm farmaceutycznych, które później resort zdrowia jak papuga powtarza, publikując listę substancji czynnych, dopusz- czonych do obrotu, pewnie nie miałbym żadnych problemów. Jednakże uczciwy i dobry lekarz zna naukową literaturę przedmiotu i wie (nie z ulotek firm farmaceutycznych), co i jaką dawkę można zaordynować pacjentom, by ich leczyć, a nie szkodzić. Ja ordynuję swoim pacjentom wszystkie środki medyczne w prawidłowej dawce. Mnie się chciało. Miałem czas i dobrze go spożytkowałem na przeczytanie setek pozycji naukowych. Dzięki temu teraz dobrze wiem, co robić, by pacjentom pomagać, a nie szkodzić. Lekarz oportunista tego nie wie. A jeśli jest niedoukiem, nie pomoże mu nawet tytuł profesora, czy doktora medycyny. Znajdując się natomiast na szczytach władzy administracyjnej Izb Lekarskich niedouczony lekarz, posiadający władzę, może epatować tą władzą kompetentnego lekarza, jak policjant pałką. Jego władza zaś jest tym silniejsza, im większa jest jego niewiedza. Kiedy administracja reżimowa odchodzi od naukowego, merytorycznego sporu o kształt współczesnej medycyny, bo chce uniknąć zarzutu ignorancji i indolencji zawodowej, musi sięgnąć po metody Feliksa Dzierżyńskiego. Starsze pokolenie pamięta: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się na niego zawsze znajdzie”. Przy takim podejściu sądu lekarskiego nawet wtedy, gdy pacjent wyraził zgodę na leczenie i lekarz nie powinien być ukarany, postępowanie przeciwko stygmatyzowanemu lekarzowi nadal jest prowadzone przez Izbę Lekarską, by go ukarać bez względu na prawdziwe okoliczności. I dochodzi do skazania lekarza z powodu braku zgody pacjenta (jeden z zarzutów), choć zgoda była, wystarczyło się z nią zapoznać w prokuraturze w Poznaniu. Tylko nikomu się nie chciało jej przeczytać. Póki na własnej skórze nie doświadczyłem NKWD-owskich metod, nigdy nie pomyślałbym nawet, że samorząd lekarski w Polsce w 2022 roku może, zapominając o pacjencie, aż tak się zatracić, służąc administracji publicznej, która z oddaniem i poświęceniem wspiera wielkie firmy medyczne i farmaceutyczne. Służenie posłusznie reżimowi, a nie dobru pacjentów, jest według mnie, najbardziej podłą naturą człowieka.
Z mojej pomocy i moich porad skorzystało kilka tysięcy pacjentów. Mam moralne i zawodowe prawo publicznie głosić, że jako lekarz uzyskuję pozytywne wyniki leczenia, skoro na kilka tysięcy pacjentów żaden nie miał powikłań, podczas gdy ulotki niemal dla każdego leku informują o skutkach ubocznych. W takim środowisku leczę. Sąd nie dowiódł (nawet nie próbował udowodnić), bym jakiemukolwiek pacjentowi wyrządził najmniejszą krzywdę lub szkodę, czyli nie popełniłem żadnego błędu w sztuce leczenia. I choć dysponował różnymi środkami karnymi (upomnienie, nagana, kara pieniężna, zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach organizacyjnych ochrony zdrowia na okres od roku do pięciu lat, ograniczenie zakresu czynności w wykonywaniu zawodu lekarza na okres od sześciu miesięcy do dwóch lat, zawieszenie prawa wykonywania zawodu na okres od roku do pięciu lat, pozbawienie prawa wykonywania zawodu) to wybrał najsurowszą karę – zawieszenie PWZ. To jest typowe dla sądów kapturowych, gdy nie ma powodu do zastosowania kary w jakiejkolwiek wysokości. A w szczególności tak surowej. Obowiązkiem moim jako lekarza, naukowca, profesora medycyny jest poszukiwanie nowych rozwiązań, mogących pomóc chorym. Czy mam się poddać, dostosowując rytm mojej lekarskiej pracy do rytmu firm medycznych i farmaceutycznych, jak robi większość lekarzy, w tym koledzy naukowcy – doktorzy, profesorowie medycyny? Oni przestali walczyć już dawno. Idą z prądem jak martwe ryby. Są de facto i de iure akwizytorami handlowymi firm farmaceutycznych i medycznych. Lekarz, który działa pod dyktando przemysłu medycznego, firm farmaceutycznych i Izb Lekarskich przestaje być lekarzem, a zaczyna być prymitywem – felczerem (nie ubliżając felczerom, którzy robią praktycznie dobrą robotę). Mam być przepisywaczem leków, choć mam tytuł profesora i trochę większą wiedzę o przyczynach powstawania chorób. Można też oddać dyplom i wyjechać z kraju. To najprostsze rozwiązanie, a ja takich nigdy nie szukam. I to wszystko dzieje się na naszych oczach i w naszym kraju. Nauka – postęp w głównej mierze wynika z dzielenia się doświadczeniami naukowymi i badawczymi, co w praktyce polega na ich opisywaniu (nowości!) w naukowej literaturze przedmiotu. Dzięki powszechnemu stosowaniu tej metody luminarze nauki świata zachodniego przecierają szlaki szeregowym lekarzom – użytkownikom nauki. Ta utarta w nauce metoda ma na celu dobro chorego jako najwyższe dobro. I podkreślmy to z całą stanowczością, chory ma prawo w ten sposób korzystać z najnowszych zdobyczy nauki. Lekarz nie może. Musi się uczyć, czerpiąc z najnowszych doniesień recenzowanej, profesjonalnej literatury naukowej. Pracując w polskiej klinice, polski lekarz zdobywa polską wiedzę i polskie doświadczenie. Czytając recenzowaną, profesjonalną, naukową literaturę przedmiotu polski lekarz zdobywa i wzbogaca wiedzę i doświadczenie z zakresu najnowszych osiągnięć medycznych całego świata zachodniego. Rezygnując z wiedzy i doświadczenia międzynarodowych naukowych autorytetów – nauczycieli akademickich i mentorów, profesorów medycyny, polska medycyna staje się zaściankiem. A dosadniej mówiąc, „wiochą zachodu”, której obywateli traktuje się jako gorszy gatunek, który można truć poprzez stosowanie metod dawno przestarzałych w rozwiniętych państwach zachodu. Administracja Izb Lekarskich prowadzi polską medycynę dokładnie w tym kierunku. Oto przykład, jak administracja Izb stosuje różne miary do przewinień swoich członków. Kara powinna być adekwatna do przewinienia. Zgadzamy się. I choć stosowania kary nie można uzależniać od faz księżyca lub dobrostanu sędziego po nocy spędzonej w domu, to mniej więcej tak dokładnie wygląda działalność okręgowych sądów lekarskich wobec wybranych podsądnych.
W 2017 r. w Polsce prowadzonych było 5678 postępowań dotyczących błędów medycznych, z czego 3374 (ca. 60%) wiązało się ze skutkiem śmiertelnym pokrzywdzonego. Najwięcej takich spraw (771) w 2017 r. prowadzono właśnie w Gdańsku. Ogromna większość postępowań zakończyła się umorzeniem. To pomyłka? Czy ja dobrze rozumiem? Dobrze rozumiem. Gdy inni lekarze popełniają śmiertelnie dotkliwe błędy, są uniewinniani. Ja zaś nie popełniłem żadnego błędu medycznego, ale zostałem ukarany najsurowszą karą. Moim błędem jest brak posłuszeństwa względem mainstreamu lekarskiego podporządkowanego interesom firm medycznych i farmaceutycznych. Za to zostałem skazany na najsurowszą karę. Czy można bowiem zasadnie błędem nazwać głoszenie poglądów, że sędziowie są osobnikami niedouczonymi, mówiąc bardzo łagodnie? Nie tylko nie chcą się uczyć, ale unikają nawet polemiki naukowej, bo wcześniej musieliby przeanalizować tysiące pozycji z dostarczonej im literatury naukowej. Kto tu jest zatem winny? Ja, czy niedouczeni lekarze systemu, wymachujący pałką administracyjną profesorowi medycyny przed nosem? Tak naprawdę skandalem jest to, że to oni tworzą strukturę Izb Lekarskich. Kiedy bowiem należy ratować swojego kolesia, sądy lekarskie uniewinniają lekarzy w sprawach, gdy ich wina jest oczywista.
OTO PRZYKŁADY:
W sierpniu 2012 r. Dariusz R. (chirurg) przeprowadził we Wrocławiu operację usunięcia guza nowotworowego na dwunastnicy u 78-letniego pacjenta. W ciele pacjenta zaszyte zostały dwie chusty chirurgiczne. Doszło do perforacji jelita i wstrząsu septycznego. Pacjent zmarł. Okręgowy sąd lekarski nie dopatrzył się winy w przypadku tego rodzaju oczywistego błędu i uniewinnił lekarza. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że „cała uwaga zespołu była skupiona na ratowaniu życia”. Życia, które zarówno lekarz, jak i cały ten zespół odebrał temu pacjentowi. Błędy lekarskie mogą zakończyć się zgonem pacjenta. Tak jak miało to miejsce w przypadku Oli z Łodzi, która nie wybudziła się z narkozy po zabiegu stomatologicznym. Okręgowy sąd lekarski uznał, że anestezjolog popełnił błędy, ale umorzył postępowanie.
Okręgowy sąd lekarski w Kielcach w I instancji uznał 3 listopada 2011 r., że dr Ż.M., który amputował obie kończyny i pacjent po 3 tygodniach zmarł, jest winny dwóch czynów: dokonania zabiegu bez pisemnej zgody pacjenta oraz nieprawidłowości w prowadzeniu dokumentacji medycznej. Lekarz został ukarany naganą. Naczelny Sąd Lekarski w marcu 2012 r. utrzymał to orzeczenie w mocy. Kasację od orzeczenia złożył pełnomocnik synów pacjenta, uznając wymierzoną karę za rażąco łagodną w stosunku do popełnionego przewinienia. Żądali dla chirurga kary surowszej. Naczelny sąd lekarski oddalił kasację pokrzywdzonych synów pacjenta. Orzekł, że choć wina lekarza jest oczywista, to kara wymierzona przez Wyższy Sąd Dyscyplinarny jest adekwatna do przewinienia, czyli, że nagana jest wystarczająca.
Jak widać, są równi i równiejsi. Można przytaczać dziesiątki i setki takich przykładów. Błędy są i będą, lecz za ich popełnienie powinna być adekwatna kara.
Warto znać, wiedzieć i zapamiętać, najbardziej zasłużonych niedouczonych lekarzy z okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, którzy służą systemowi:
Dr Hanna Korth-Piotrowska, która otrzymała kompletną literaturę dotyczącą tematu, wypowiedziała w Sądzie tylko jedno słowo – ukarać. I tyle wyniosła z dostarczonej obszernej wiedzy. Szkoda było mojego czasu na jej przygotowanie, jeżeli wylądowała w koszu. Jeszcze gorzej, jeżeli się z nią zapoznała i nic z tego nie zrozumiała.
Na zakończenie cytat: „Obwiniony lek. Andrzej Frydrychowski w postępowaniu nie wykazał skruchy z powodu zgonu pacjentki, nie zapewnił także, że w przyszłości będzie postępował według prawa i zgodnie z wymogami aktualnej wiedzy medycznej”. Po pierwsze jest to kłamstwo, którym żaden poważny sąd na świecie nie powinien się kalać. Prokuratura w ramach postępowania karnego, gdzie wywołane były opinie biegłych sądowych lekarzy patologów, wykazała jednoznacznie, że nie profesor Frydrychowski spowodował zgon. Był to błąd pielęgniarki. Zacni lekarze okręgowego sądu lekarskiego w Gdańsku się nie pomylili. Było to kłamstwo z premedytacją. A jeśli była to pomyłka, to intencjonalna. Wybrani lekarze nawet za spowodowanie zgonu są ukarani jedynie naganą. Ale w przypadku, w którym w ogóle nie ma błędu lekarskiego, lekarzom stygmatyzowanym serwuje się najsurowszą karę. Jakie tu prawo zadziałało? Jaka ustawa? Prawo kaduka. Moje postępowanie jako lekarza i naukowca, profesora medycyny jest ekstremalnie zgodne z aktualnym stanem wiedzy (prawda, różniącej się od wiedzy akademickiej). Do tego stopnia, że niedouczeni lekarze z okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku unikają naukowej debaty ze mną. Wygląda na to, że dysponują wyjątkowo silnymi mózgami, odpornymi na wiedzę, która dotrze do nich z opóźnieniem ca. jednego wieku. Tak to mniej więcej szacuję.
Następny etap to Naczelny Sąd Lekarski w Naczelnej Izbie Lekarskiej w Warszawie. Zobaczymy, czy starczy mu siły moralnej, by zdobyć się na elementarną przyzwoitość. Będę Państwa dalej informował o absurdach, których doświadczam. Chociaż to, w czym zmuszony jestem uczestniczyć, bardziej przypomina cyrk przerobiony z hurtowni handlowej, niż świat uczciwej medycyny opartej na nauce i jej kanonach.
W następnych artykułach o jeszcze większych absurdach Izb, gdzie karze się za poglądy i nieodpowiednie znajomości czy kontakty np. z Jerzym Ziębą.
Redakcja czasopisma Harmonia.
Twoje Zdrowie,
Twoja odpowiedzialność.
Prenumerata: 728 457 165
Stoiska wystawiennicze: 503 447 471
Bilety na konferencje: 728 457 165
Reklama: 503 447 471
Redakcja: 728 457 165
[email protected]
[email protected]
www.harmoniatwojezdrowie.com
facebook.com/harmoniatwojezdrowie
Nagranie z konferencji „Czego Ci lekarz nie powie” 13.11.2021 z G2 Arena Jasionka k. Rzeszowa