Raport ze szczytu poświęconemu Ziemi w 1992 r. dał wgląd w stopień wyeksploatowania obszarów uprawnych i pastwisk na świecie na przestrzeni ostatnich 100 lat. Okazuje się, że najbardziej wyeksploatowanym kontynentem jest Ameryka Północna, gdzie gleba utraciła 85% zawartości swoich składników mineralnych w skutek stosowania przyjętych sposobów uprawy. Większość pozostałych kontynentów wykazała ubytek w przedziale 70–75%, a najmniej uszczerbku doznała Australia, która utraciła tylko 50% zawartości minerałów.
Ocena tych faktów może być tylko jedna. Produkty rolne otrzymane na wyjałowionej glebie nie mają wielkiej wartości, a ich konsumenci nie mogą cieszyć się zdrowiem. Pojawia się pytanie: kto teraz naprawi te olbrzymie straty? Pewnie nie ci, którzy w pogoni za zyskiem doprowadzili do katastrofy, a przecież to oni chcieli całkowicie zlikwidować chłopów, którzy od lat uprawiali ziemię i przejąć ich gospodarstwa, mimo że sami nigdy ziemi nie uprawiali i kierowali się jedynie żądzą zysków.
Uprawy w systemie globalnym, np. roślin GM (modyfikowanych genetycznie), to monokultury na olbrzymich obszarach. Jeszcze do niedawna tradycyjne gospodarstwa rodzinne uprawiały tysiące hektarów różnych gatunków jadalnych i pastewnych, niestety przemysłowe rolnictwo, którym kierują bogaci, spragnieni zysku finansiści, doprowadziło do masowych monokultur złożonych głownie z 15 gatunków, które pokrywają dzisiaj 90% światowej produkcji żywności. Spośród tych 13 tylko 3: ryż, pszenica i kukurydza pokrywają 2/3 całej produkcji żywności (Gacka, Kolbusz, 2012).
W USA w 1910 r. 41% z wydanych na zakup żywności środków trafiało do rolników, 15% – do producentów maszyn i innych produktów potrzebnych rolnikom, a 44% – do supermarketów. Do roku 1990 te proporcje dramatycznie się zmieniły: udział producentów sprzętu wzrósł do 24%, działania marketingowe pochłonęły 67%, a udział rolników w zysku spadł do 9%.
Żaden ze specjalistów na świecie nie przewidział, że każdorazowy zabieg środkiem chemicznym stanie się procesem naturalnej selekcji, a nie tylko chemiczną redukcją populacji szkodnika. Osobniki przeżywające zabieg stanowią jednocześnie najbardziej odporne genotypy, które krzyżują się ze sobą i wydają na świat jeszcze bardziej oporne potomstwo (Wiąckowski, 2011). Trzeba jednak pamiętać, że każdy z tych pestycydów działa tylko przez dwa lata lub w najlepszym wypadku pięć lat, bo szkodniki szybko się na nie uodparniają. W kolejnych latach występują coraz poważniejsze gradacje, a producenci pestycydów mają coraz większe uzasadnienie, że chemiczne środki ochrony roślin są konieczne. Argumentowanie za tym zapewnia przecież miliardowe zyski. Stosowane w sposób masowy i nieprzemyślany środki chemiczne, kierowane z reguły do jednego lub najwyżej do kilku członów danej biocenozy, wywołują w niej poważne zaburzenia. Czynniki oporu środowiska, jak np. owady drapieżne lub pasożytnicze, jako dużo ruchliwsze, giną w wyższym procencie niż populacja szkodliwych fitofagów (owadów roślinożernych). Szkodnik niehamowany w rozwoju przez swoich naturalnych niszczycieli odradza się znowu i to w niezwykle szybkim tempie, co najczęściej powoduje jeszcze silniejszą gradację. Powtórne zastosowanie trucizny nie tylko nie poprawia sytuacji, ale uniemożliwia regenerację pożytecznych członów biocenozy i pogłębia powstałe zaburzenia (Wiąckowski, 2009). Przypomina to sytuację ludzi chorych leczonych patentowanym środkami produkowanymi przez firmy farmaceutyczne. Im więcej takich „leków” dana osoba bierze, tym więcej będzie musiała brać aż do śmierci. Tak samo w terenie pozbawionym naturalnych wrogów – szkodników, im więcej pestycydów się stosuje, tym więcej będzie trzeba ich stosować w przyszłości. Także okres, po którym pojawiają się populacje oporne na dany pestycyd, jest tym krótszy, im częściej te pestycydy się wykorzystuje. Na domiar złego na insektycydy szybko uodporniają się chwasty.
Najlepszym przykładem na uodpornianie się chwastów na pestycydy jest słynny preparat Roundup firmy Monsanto. W Stanach Zjednoczonych jest już co najmniej 20 gatunków takich superchwastów, np.: Amaranthus palmeri, A. rudis, Ambrosia artemisifolia, Erigeron canadensis, Lolium multiflorum i L. rigidum, Agrostis stolonifera. Tylko jeden z nich – przymiotno kanadyjskie (Erigeron canadensis), w ciągu 5 lat od 2001 do 2006 r. rozprzestrzenił się na terenie 13 stanów, na powierzchni 5-krotnie większej od powierzchni Polski, zamieszkałej przez 3-krotnie większą liczbę ludności. Aktualnie teren, w którym masowo występują superchwasty, obejmuje już 17 stanów. To samo dzieje się w Argentynie i wielu innych krajach, do których wprowadzano GMO. Superchwasty rosną szybko, osiągając nawet ponad 3 metry, a jedna roślina może wytwarzać ponad 200 000 lekkich nasion łatwo rozsiewanych przez wiatr. Obecnie południowe Stany Zjednoczone (Georgia, Karolina Południowa i Północna, Arkansas, Tennessee, Kentucky i Missouri) nawiedziła prawdziwa eksplozja ekologiczna innego superchwastu. Pig weed (Amaranthus palmeri) toleruje bez trudu przereklamowany herbicyd Roundup. Farmerzy szukają rozpaczliwie skutecznego herbicydu, część z nich próbuje nawet odchwaszczać ręcznie. Wielu farmerów przechodzi z powrotem na soję i bawełnę niemodyfikowaną. W 2007 r. rolnicy opuścili 10 000 akrów w Macon w epicentrum tej eksplozji. Aktualnie jest zainfekowanych 29 powiatów w stanie Georgia. Amaranthus palmeri produkuje około 10 000 nasion, jest odporny na suszę i wyrasta do 3 metrów, ocieniając skutecznie uprawy bawełny czy soi GM.
Trzeba zrozumieć, że geny odporności na herbicydy mogą szybko przenosić się wraz z pyłkiem na inne rośliny, niezwykle utrudniając ich ochronę, a w skrajnych przypadkach na produkcję rolną. Gatunki te spowodowały bardzo poważne problemy gospodarcze. Realizacja pomysłu chciwych finansistów na rośliny GM tolerujące Roundup doprowadziła do prawdziwej klęski. Eksplozja ekologiczna tych chwastów wręcz uniemożliwia produkcje rolną.
Pozostałości chemioterapeutyków w żywności stanowią ogromne zagrożenie dla zdrowia ludzi, zwłaszcza dla dzieci i osób po 65. roku życia. Przede wszystkim trzeba zadbać o opracowanie takiego prawa, które chroniłoby to wszystko, co zagraża interesom olbrzymiej większości, a nie takie, które stworzyli ludzie bogaci dla swoich wyłącznych interesów i w obronie własnych zysków. Powinni w tym pomóc politycy, bo przecież wybrała ich olbrzymia większość. Ratunek może przyjść jedynie od osób, które rozumieją skomplikowane relacje w przyrodzie.
Wiemy, że zdrowy człowiek nie choruje i leki są mu niepotrzebne. To samo dzieje się z roślinami. Zdrowa roślina nie potrzebuje pestycydów, ale o jej zdrowie trzeba zadbać. Dla jej zdrowia potrzebne są zdrowa, żyzna gleba i pożyteczne mikroorganizmy. Rewitalizacja gleb na terenach, gdzie od lat stosowano toksyczne związki ochrony roślin, jednostronne nawożenie mineralne i ugniatanie żywej gleby ciężkim sprzętem mechanicznym byłyby niezmiernie trudne. Natomiast przy wykorzystaniu efektywnych mikroorganizmów można by przyspieszyć uzdrawianie Ziemi do kilku zaledwie lat.
W Polsce Sławomir Gacka i Stanisław Kolbusz wraz z gronem przyjaciół już ponad 10 lat temu podjęli się realizacji przesłania Zdrowa Ziemia i jej mieszkańcy. Rozpoczęli długą drogę prowadzącą do powszechnego stosowania probiotechnologii, likwidującej przyczyny degradacji zasobów ziemi. Powołali spółkę Probiotics Polska, która oferuje pomoc w bardzo wielu aspektach życia człowieka. Korzysta ona z kompozycji pożytecznych mikroorganizmów opracowanych przez japońskiego profesora Toruo Higę, który ofiarował swój wynalazek ludzkości, a nie firmom dla zyskownego biznesu. Stosowanie Probio Emów nie wymaga karencji. Wykazują one działania antyutleniające i wypierające chorobotwórczą mikroflorę. Probiotics Polska jest wyłącznym dystrybutorem wyrobów wytwarzanych w oparciu o probiotechnologię amerykańskiej firmy SCD Probiotics. Tylko na początku pierwszego kwartału 2015 r. grono rolników stosujących Probio Emy w Polsce szacuje się na około 40 000. Ta grupa osób głęboko przekonanych o wielkich korzyściach, jakie powoduje stosowanie Probio Emów, bardzo szybko się powiększa. Polska firma korzysta ze wsparcia Instytutu Technologii Mikrobiologicznych w Turku, który dba o najbardziej rygorystyczną kontrolę oraz standardy każdego wyrobu. Probiotics Polska działa poprzez sieć licencjonowanych doradców probiotechnologii oraz centra mikroorganizmów służących radą, szkolących i udostępniających wyroby probiotyczne każdej zainteresowanej osobie.
|
Redakcja czasopisma Harmonia.
Twoje Zdrowie,
Twoja odpowiedzialność.
Prenumerata: 728 457 165
Stoiska wystawiennicze: 503 447 471
Bilety na konferencje: 728 457 165
Reklama: 503 447 471
Redakcja: 728 457 165
redakcja@harmoniatwojezdrowie.com
dystrybucja@harmoniatwojezdrowie.com
www.harmoniatwojezdrowie.com
facebook.com/harmoniatwojezdrowie
Nagranie z konferencji „Czego Ci lekarz nie powie” 13.11.2021 z G2 Arena Jasionka k. Rzeszowa